wtorek, 31 grudnia 2013

4. Koniec roku 2013

Witajcie!

Dzisiaj króciutko i szybciutko, ponieważ jestem w trakcie rodzinnego Sylwestra ;)
Życzę wszystkim udanej, szampańskiej zabawy do białego rana i wszelkiej pomyślności w nadchodzącym roku 2014 ;)
Jutro postaram się nastukać więcej (jeśli będę w stanie :)

Pozdrawiam serdecznie
Cynthia

poniedziałek, 30 grudnia 2013

3. Pusta chata

Witajcie!

No i zostałam sama. Najpierw mama z siostrą pojechały do miasta, teraz brat z Mężem (moim oczywiście) też pojechali. A ja siedzę sama z katarem, bólem gardła i laptopem na kolanach. I zajadam się pierniczkami domowej roboty. Tak, wiem, nie powinnam. Ale trudno. W nowym roku zacznę bardziej dbać o to co jem. Ale o postanowieniach noworocznych innym razem.
Niedługo sesja. To będzie moja przedostatnia sesja. Może to i dobrze. W każdym razie - w związku ze zbliżającą się sesją, zabrałam się za przepisywanie wykładów z zeszytu (tudzież luźnych kartek) do worda. Robię tak już od kilku sesji i to jest najlepsza metoda. Tylko co semestr powtarzam sobie, że będę to robić regularnie, co tydzień, po każdym wykładzie. I owszem, robię tak z pierwszym wykładem. A następne odkładam na później. I budzę się miesiąc (w dobrym przypadku) przed sesją i biorę się za pisanie. Oczywiście później niemiłosiernie narzekam, że czemu nie zabrałam się za to wcześniej. Najgorsze jest to, że za każdym razem doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że tak to będzie wyglądać, a i tak nic z tym nie robię. I tym oto sposobem powstaje ten post. Dokończyłam dzisiaj przepisywanie jednego przedmiotu, zostały mi jeszcze 4. I absolutnie nie mam na to weny. A jeśli ją mam, to wystarcza mi jej na ok. 3/4 jednego wykładu z danego przedmiotu. Ale w sumie jeszcze czas, prawda? ...
Życzcie mi szczęścia w pisaniu.

Pochwalę się jeszcze moim przedświątecznym dziełem: 

Tak dla jasności - obie świeczki są tej samej długości, tylko stroiki są różnej wielkości. Ale to widać jak się przyjrzeć serwetce ;)

Cynthia

niedziela, 29 grudnia 2013

2. Niedziela u dziadka i biedronkowe zakupy

Witajcie!

Jakieś dwie godziny temu wróciliśmy z imprezy rodzinnej. Każdy mocno najedzony. Co by nie schudnąć za mocno po świętach... Spotkanie minęło w wyjątkowo spokojnej atmosferze, bez dyskusji o polityce czy historii, więc narzekać nie powinnam. W związku z tym w sumie to i nie ma bardzo o czym pisać, bo jeśli nie wydarzyło się nic kontrowersyjnego, to co w tym może być ciekawego? Ot, zwykłe spotkanie rodzinne.
Mój Mąż za to od dwóch dni siedzi i zajmuje się kostką rubika. Za wszelką cenę chce się chyba nauczyć wszystkich sposobów jej układania.No i tak spędza dni sam w pokoju z lekcjami układania kostki.
Ja za to wczoraj wybrałam się do Biedronki i wróciłam z kilkoma rzeczami.
Po pierwsze mój Lucky Bamboo:
Wiedzieliście, że to nie jest bambus? xD Z Wikipedii:
"Dracena Sandera (Dracaena sanderiana, Dracaena braunii) – gatunek pochodzący z Azji. Roślina uprawiana jest na wielką skalę i rozpowszechniona została niemal na całym świecie. Potocznie nazywa się ją Lucky Bamboo i mylnie uważa się, iż jest to bambus. Roślina rośnie również po podzieleniu jej na części."
W każdym razie zawsze chciałam takiego mieć i mam ;)

Kolejne były lakiery:





Czekoladowy i fiolet opalizujący na niebiesko. Wczoraj wypróbowałam czekoladkę. Niestety, zachwycona nie jestem, ponieważ musiałam pomalować aż 3 warstwy, przy czym ostatnia musiała być dość gruba, w innym przypadku wciąż przebijałyby się jasne miejsca. Owszem, kolor prześliczny, super połysk. Ale spać poszłam po dobrych kilku godzinach od pomalowania ostatniej warstwy, a i tak rano na każdym paznokciu mogłam zobaczyć odgniecione linie włosów. Nie jest to zachęcające. Na dodatek lakier już starł się na końcówkach paznokci. Ciekawe jak będzie zachowywał się fiolecik.

Nawilżająca odżywka Nivea:

Do produktów do włosów firmy Nivea jestem raczej nastawiona średnio optymistycznie. Ale od czasu do czasu jakiś kupię, zachęcona pozytywnymi opiniami. Tę odżywkę nabyłam zachęcona jej ceną. No i co o niej? Zapach - nieziemski. Bardzo mi się podoba. Konsystencja również. I co najważniejsze - nawilżyła włosy, bez żadnych dodatkowych olejków. Co jest niesamowicie trudne, jeśli chodzi o moją czuprynę. Włosy nie były tak mocno napuszone jak zwykle. I za to wielki plus. A więcej nic nie powiem, ponieważ to było pierwsze użycie, zobaczymy jak sprawdzi się na dłuższą metę.

I ostatni zakup, tym razem nie kosmetyczny:

Komplet 6 kieliszków do białego wina. Kosztowały 11,99zł. Więc jak tu ich nie wziąć, zwłaszcza jeśli ostatnio zaprosiło się do siebie znajomych i piło wino ze szklanek? (W sumie - po studencku :D)
Do wyboru były jeszcze kieliszki do czerwonego wina i do szampana, ale stwierdziłam, że te - mniejsze - będą bardziej uniwersalne. Porządny komplet szkła zakupię jak już dorobimy się własnego domku ;)

I to tyle zakupowego szaleństwa.
Za to dzisiaj niestety dopadło mnie chorobowe szaleństwo - katar, ból gardła, kaszel i łamanie w kościach. Mam nadzieję, że szybko przejdzie i nie rozłoży do końca.

Do zobaczenia jutro (mam nadzieję ;))

Cynthia




sobota, 28 grudnia 2013

1. Po raz pierwszy

Witajcie!

Co kilka miesięcy wpadam na pomysł założenia bloga. A to o tym, a to o tamtym. Dodam kilka postów, w dobrym przypadku kilkanaście, a później nie mam czasu albo pomysłu, albo najzwyczajniej w świecie zapominam, że założyłam bloga. Kilka dni temu nastąpiło moje kolejne oświecenie, że mogę założyć bloga. I proszę bardzo, oto jestem. Ten blog nie ma konkretnego tematu przewodniego. I miał nie będzie. Może pojawią się tu zdjęcia. Może opinie o kosmetykach. Może jakieś przepisy. Może opisy moich codziennych dni. Mam nadzieję, że nie zrezygnuję za kilka postów. I mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy ;)
Tyle, jeśli chodzi o pierwszy wpis ;)
Pozdrawiam serdecznie

Cynthia