Witajcie!
Jak mogliście przeczytać w ostatnim poście - naolejowałam włosy na całą noc. O dziwo obudziłam się w tej samej pozycji, w której zasnęłam, w związku z czym nigdzie nie znalazła się ani jedna tłusta plama. Dumna z siebie jestem, chociaż lekkie odrętwienie mnie nie ominęło. Włoski umyłam, nałożyłam nową odżywkę (o której więcej będzie za jakiś czas, gdyż użyłam jej tylko raz), osuszyłam ręcznikiem (procedura standardowa). Po tym we włosy wgniotłam odrobinę kremu zakupionego ostatnio w ramach akcji "Cena na do widzenia" w Rossmanie. A końcówki zabezpieczyłam olejkiem migdałowym. Jeśli o krem chodzi, to był to krem do loków Marc Anthony Strictly curls.
Właściwie kupiłam go przez przypadek, szukając czegoś, co mogłoby ujarzmić mój puch. Dość sceptycznie do niego podeszłam, gdyż na moje włosy nie działa prawie nic. Fajnie, że ma w składzie masło Shea, olej z awokado i witaminę E. Miniaturka (45 ml) kosztowała niecałe 6 zł. Jednak użyłam go jak dotąd trzy razy i zostało jeszcze ok. 3/4 opakowania. Podoba mi się jego zapach, jest taki orzeźwiający. Do tego ma całkiem przyjemną konsystencję, jest dosyć gęsty, więc nie rozpływa się tam, gdzie nie powinien. I co mi się jeszcze w nim podoba? A to na przykład, że jako jedyny do tej pory sprawił, że na mojej głowie pojawiło się to:
Czyli loki, które wyglądają lepiej niż wyczarowane na lokówce (a spowodowane jest to faktem, że są naturalnie skręcone:) ) Dodam jeszcze, że wysychały naturalnie. Na dodatek są błyszczące i nie sterczą na wszystkie strony. Mimo że jednak puszenia nie zniwelowało to do końca. Oczywiście nie obyło się bez utrwalenia lakierem (o zgrozo), ale cóż na to poradzić. Poza tym nie skleja widocznie włosów ani nie powoduje, że wyglądają jak zlizane przez ogromniastego kundla. A tak moje włosy wyglądały po sponiewieraniu przez dość mocny wiatr:
W porównaniu do tego, co zawsze działo się na mojej głowie, to wyglądają naprawdę dobrze. I jestem bardzo zadowolona. Chociaż czytałam opinie, że pełnowymiarowa wersja produktu jest słabsza niż miniaturka (ciekawe czemu). Na pewno kupię krem ponownie, jeśli go gdzieś spotkam.
Jeśli zaś chodzi o proces olejowania, to włosy są megamięciutkie. Ale nie wiem czym to jest tak naprawdę spowodowane. Czy olejem, czy odżywką czy może kremem połączonym z olejkiem migdałowym. W każdym razie najważniejsze, że są przyjemne w dotyku (oczywiście tam, gdzie nie dotarł lakier do włosów...)
Pozdrawiam serdecznie
Cynthia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz